Dzień dobry,
Jako osoba korzystająca z pomocy fundacji „Kocham Cię Tato” chciałbym wystawić swoją opinię na temat jej działalności. Do fundacji trafiłem poprzez artykuł w „Dad Hero” który wysłała mi przyjaciółka znająca mój problem. Aby przejść dalej muszę napomknąć trochę o swojej sytuacji, która i tak w stosunku do wielu odseparowanych od swoich dzieci ojców jest wersją „very soft”.
Moja córka dzisiaj ma 3 lata, jest moją małą księżniczką i oczkiem w głowie. Odkąd przyszła na świat z serca a nie przymusu opiekowałem się nią i otaczałem troską. Zmieniałem pieluszki, karmiłem (oczywiście butelką:)), kąpałem, kładłem spać śpiewając przy tym kołysanki. Kiedy miała roczek, jej mama wystąpiła do sądu o rozwód. Nie, nie było zdrady z mojej strony, patologii czy chorób psychicznych jak pewnie wielu teraz sobie wyobraża. Po prostu tak postanowiła ze wsparciem życzliwych jej koleżanek i mojej byłej teściowej. Nie mam charakteru osoby która płacze, tylko walczy, ale walczy o dobro zgodnie z własnym sumieniem i zasadami. Ponieważ decyzja byłej żony była nieodwracalna zawalczyłem o kontakty z córką. I tak wizyta u kilku kolejnych prawników wprowadzała mnie w kolejny szok, niedowierzanie „Jeśli uda się uzyskać alimenty do 1000 zł i dwa weekendy w miesiącu to będzie dobrze” Co?! Jak?! Jakie dwa weekendy krzyczałem?! Przecież to moja mała córeczka która jest dla mnie wszystkim, to ja ją przewijałem, nosiłem na rękach, siadałem z nią na parapecie by mogła zobaczyć pierwszego sylwestra, gdy ona miała 10 mc a mama poszła się bawić z koleżankami. Mecenasie ja nie chcę dwóch weekendów ja chcę nadal opiekować się moim dzieckiem, chcę zobaczyć jak stawia pierwsze kroki, chcę uczestniczyć w jej życiu, patrzeć jak się rozwija, uczyć wszystkiego a nie być weekendowym tatusiem który zabiera dziecko na lody – mówiłem.
Diagnoza jedna. Albo dogadam się z matką dziecka odnośnie opieki nad córką przed rozprawą rozwodową albo tak naprawdę o jakimkolwiek uczestnictwie w życiu córki, poza finansowym mogę zapomnieć. I tak zniszczony psychicznie, zdeptany, przy tym świadomy swoich racji schowałem swoją męską dumę i udało mi się stworzyć z mamą dziecka „wspólny plan wychowawczy” podpisany wspólnie u notariusza. Zgodziłem się w tym planie iż córka zamieszka z mamą 70 km od Gdańska, ja będę ją odbierał, zawoził, płacił alimenty ale za to będzie ze mną przez 12 dni w miesiącu. Dla mnie moralnie porażka ale jak pokazało życie i doświadczenie innych ojców to wielki sukces:( Czas na rozprawę w Sądzie, nie będę się tu długo rozpisywał bo to była po prostu jedna wielka żenada. Wszystko ustalone, podpisany plan rodzicielski, zgoda co do rozwodu bez orzekania o winie i pytania Pani Sędzi zadawane z akcentem ignorancji mojej osoby – „A Pani godzi się na takie małe alimenty?” „A Pan w ogóle potrafi się zajmować dzieckiem?” No k… gdzie ja jestem myślałem. W oczach przyjaciół, znajomych, sąsiadów a nawet byłej żony byłem kochającym ojcem a tu nagle w Sądzie instytucji mającej bronić praw wszystkich obywateli stałem się dawcą nasienia, reproduktorem, sponsorem, tyle mi pozostało z funkcji ojca.
Ostatecznie udało się wyjść stamtąd z 10 dniami opieki między 15-25 każdego miesiąca. I tak kolejne półtora roku wszystko przebiegało spokojnie. Córeczka zaczęła chodzić, jeździć na rowerze biegowym, przyzwyczaiła się do dwóch domów, biegnąc do taty gdy po nią przyjeżdżałem i tuląc się do mamy gdy wracałem. Gdy miała niespełna 2,5 roku mama postanowiła zapisać ją do przedszkola. Powiedziałem że ok, ale musi to być pomiędzy naszymi miejscowościami tak żebym też mógł ją dowozić. No i zaczął się problem, ona nie będzie nigdzie jeździć, ona nie musi nic robić to ja mam się dostosować. Opcja druga jaką zaproponowałem – będę dowoził dziecko dwa razy w tygodniu a pozostały czas będzie ze mną w Gdańsku – też odpada. Wezwanie do ugody – odrzucone. No i etap w którym się znajduje obecnie – wniosek do Sadu skierowany przez matkę dziecka o ograniczenie mi opieki do dwóch weekendów w miesiącu. We wniosku tym czytam m.in że po 2,5 roku (od narodzin) opieki nad dzieckiem nagle jestem ojcem nieodpowiedzialnym, opieka naprzemienna się nie sprawdza, dziecko ma lęk separacyjny, matka chodzi z moją córką do psychologa, dziecko jest zapisane do przedszkola bez mojej wiedzy i zgody a 20 km drogą ekspresową jeśli chodzi o dowożenie dziecka jest wielkim niebezpieczeństwem zagrażającym jego życiu.
Do myśli jakie przychodzą człowiekowi w momencie gdy czyta takie bzdury a ma już to doświadczenie i wie że dla Sądu te bzdury mogą być podstawą do odebrania mu dziecka nie chcę wracać. Powiem tylko że jest to etap od depresji po wertowanie kodeksu karnego. I w tym momencie dochodzimy do pierwszego kontaktu z fundacją „Kocham Cię Tato”. Rozmowa z Michałem Jasiewiczem – prezesem fundacji daje nadzieję, kontakty i motywację do walki o najważniejszą osobę w moim życiu – moją córkę. Rozmawiamy długo, przesyłam dokumenty w celu weryfikacji czy faktycznie jest tak jak mówię a nie jestem frustratem który poprzez dziecko chcę odegrać się na byłej małżonce – nie oszukujmy się i takich wśród nas mężczyzn nie brakuje. Następnie dostaję kontakt do znakomitej adwokat, osoby która bezpłatnie udziela mi porady. Widzę że jest to adwokat która w przeciwieństwie do sześciu poprzednich faktycznie mnie słucha, dzieli się kompetentną wiedzą, „nie owijając przy tym w bawełnę” Dzięki m.in. tej drodze Sąd odrzuca wniosek matki o zabezpieczenie „swoich” dwóch weekendów. Ja zaczynam wierzyć że może ta historia będzie miała szczęśliwy finał. Angażuję się przy tym w projekty mające ukazać problem i skalę alienacji rodzicielskiej w Polsce. Poznaję historię ludzi które burzą mój umysł. Ojców którzy nie widzą swoich dzieci kilkaset dni, gdzie są oskarżani przy tym o najgorsze czyny. Towarzyszy temu bezradność i bezsilność którą znam doskonale. Zaczynam rozumieć że porwania dzieci przez jak czytam w prasie „bezwzględnych, patologicznych ojców” nie biorą się znikąd. To właśnie ta bezradność i bezsilność często staje się dla mniej wytrwałych psychicznie powodem do najgorszych czynów niszczących życie ich i ich bliskich.
Fundacjo „Kocham Cię Tato” dziękuję że jesteście, że bezinteresownie pomagacie, wspieracie, nagłaśniacie nade częstą dyskryminację ojców w Sądach. Dziękuję za waszą pracę i zaangażowanie, sam nie wiem gdzie bym dzisiaj był gdyby nie pomoc którą od was otrzymałem.
Adam